Nie desakralizować ambony
ks. Wiesław Przyczyna i ks. Leszek Szewczyk (oprac.)
Poniższy tekst stanowi zapis debaty z udziałem Ewy Bobrowskiej (
UJ)
, ks. Andrzeja Draguły (
US)
, Jarosława Flisa (
UJ)
, Bogusława Łozińskiego (
„Gość Niedzielny”)
i ks. Wiesława Przyczyny (
UPJPII)1.
ks. Wiesław Przyczyna: Ambona jest miejscem, z którego Bóg prowadzi dialog ze swoim ludem. Z niej bowiem wykonuje się wszystkie czytania, psalm repsonsoryjny oraz orędzie wielkanocne. Z niej też można wygłosić homilię i podać wezwania modlitwy powszechnej. Dlatego prawo wstępu na nią mają osoby do tego uprawnione: lektorzy, kantorzy i homiliści (OWMR 309). Tymczasem od pewnego czasu pojawiają się na niej ze swoimi przemówieniami politycy z różnych opcji. Czy można w związku z tym mówić o desakralizacji ambony?
Bogusław Łoziński: Praktyka udostępniania ambony politykom wypływa z naszej historii. Jak pamiętamy, podczas stanu wojennego powstały w Polsce szczególne okoliczności życia społecznego, które uzasadniały większe otwarcie Kościoła na działalność ludzi próbujących realizować politykę zgodnie z jego nauczaniem. Opozycjoniści zaczęli wówczas występować z ambon i niektórzy przez długi czas na nich pozostali. Po roku 1989, w trakcie kampanii parlamentarnej, kapłani uznali, że nadal, jako naród, pozostajemy w szczególnej sytuacji, ponieważ budujemy młodą demokrację i Kościół musi to zadnie wesprzeć. W ten sposób usankcjonowano wystąpienia polityczne w przestrzeni sakralnej. Dziś również niektórzy księża i biskupi uważają, że znajdujemy się w sytuacji szczególnej, w sytuacji zagrożenia, w sytuacji cywilizacyjnie wyjątkowej i na tyle poważnej, że przekazują ambony politykom. Ja jestem temu przeciwny. Uważam, że ludzie władzy, czy aspirujący do niej, nie powinni być dopuszczani do głosu w trakcie liturgii, że jest to z ich strony bardzo poważne nadużycie.
ks. Andrzej Draguła: W świadomości wielu katolików i księży ambona nie jest tak zsakralizowana jak ołtarz, gdzie składa się ofiarę. Wszyscy rozumieją, że polityk stający przy ołtarzu zostałby źle odebrany, dlatego staje on zazwyczaj na ambonie, bo ambona jest jakby bardziej neutralna; czyta się tam przecież ogłoszenia, wita biskupa, składa życzenia proboszczowi…
Ambona jak ołtarz
ks. Wiesław Przyczyna: Zgadzam się, że ranga ambony jest inna niż ołtarza, ale podobnie jak ołtarz działa ona na zasadzie symbolu. Jej widok przywołuje na pamięć Boga, który rozmawia ze swoim ludem za pośrednictwem lektorów, kantorów i homilistów proklamujących i wyjaśniających Jego słowo. Dlatego są oni uprawnieni do występowania na niej. Natomiast udostępnianie ambony politykom w celach propagandowych prowadzi do zmiany znaczenia – z miejsca przemawiania Boga staje się ona sejmową mównicą. I taką właśnie zmianę znaczeń nazywam desakralizacją.
Ewa Bobrowska: To prawda, że w czasach komunizmu kościół był jedynym miejscem, gdzie ludzie mogli swobodnie dyskutować. Dziś jednak żyjemy w kraju demokratycznym. Powstało wiele innych miejsc służących wyrażaniu myśli. I te miejsca należy wykorzystywać na spotkania z politykami. Kościół zaś niech służy celom, do których jest przeznaczony.
ks. Wiesław Przyczyna: Jestem tego samego zdania. Desakralizacja ambony dokonuje się jednak nie tylko przez udostępnianie jej politykom, ale także przez polityczne wypowiedzi duchownych. I nie chodzi tu o wypowiedzi będące wyrazem troski o dobro wspólne, ale o te, które stanowią bezpośrednią ingerencję w projekty polityczne. Takie wypowiedzi stwierdzono u 21 procent księży głoszących homilię na przełomie września i października 2011 roku2. Przykładem takiej wypowiedzi jest homilia bp. Antoniego Dydycza:
„Straszliwe kłopoty mamy z prawem. Stałe nowelizacje pogmatwały jeszcze bardziej i tak mało jasne przepisy. A cóż dopiero, gdy weźmiemy pod uwagę egzekucję praw! Kto jest za nią odpowiedzialny? Sejm powinien w tej materii kontrolować rząd. A jest całkiem odwrotnie. Sejm zupełnie nie wypełnia swojej podstawowej misji. Tak czyni większość. Opozycja jest totalnie torpedowana. I za co posłowie biorą pieniądze? Wszystko się pomieszało. Gorzej jeszcze, bo wychodzi na to, że rząd steruje Sejmem, a nawet może nie rząd, może to robi jedna partia?! Czy można sobie wyobrazić większe zagrożenie dla demokracji jak to? […]. Sejm jawnie nie wypełnia swojej podstawowej misji, nie kontroluje rządu. Taki sejm powinien być rozwiązany. Większość rządowa blokuje każdą inicjatywę. W ten sposób powraca
liberum veto, groźniejsze niż dawniej, bo matematycznie osadzone, choć dalekie od odpowiedzialności. Rząd zawsze się wyżywi. Tylko przed Polakami robi się na drogach ciemno, chociaż z małymi wyjątkami. Mogą opuszczać swoją Ojczyznę i stawać się żebrakami świata. Cóż to za perspektywa? Co się dzieje z ludzkimi sumieniami?”3.
ks. Andrzej Draguła: Uważam, że wystąpienie biskupa Antoniego Dydycza dotyka istotnego problemu, choć jest wyrażone w sposób partyjny i
stricte polityczny. Zwróćmy jednak uwagę na kontekst. Ta wypowiedź padła podczas pielgrzymki ludzi pracy, związkowców z „Solidarności” do Częstochowy, w chwili gdy parlament odrzucił ich obywatelski projekt ustawy dotyczący emerytur. Biskup zwrócił wówczas uwagę na problem dominacji w życiu publicznym, w którym jedna partia ma zaledwie kilka głosów przewagi nad pozostałymi, a decyduje za cały naród w sprawach dalekosiężnych dla kraju. To może i zły język, ale ważny jest kontekst, ważny jest cały nurt zaangażowania duchownych w życie społeczne i polityczne, z perspektywy upominania się o najbiedniejszych, z perspektywy etyki, moralności, przywoływania do porządku.
Aktywność
stricte polityczna
Ewa Bobrowska: Polityka to nie są słowa, ale działania w obrębie konkretnych stronnictw. Polityka to przywódca, program, pomysł na życie społeczne, próba przejęcia władzy i urzeczywistnienia własnych planów. Takie kryterium możemy odnieść do homilii biskupa Antoniego Dydycza, w której pojawia się następujące myślenie: „Jestem przywódcą, wzywam was do działania, pokazuję cel – jest nim usunięcie z życia publicznego ludzi, którzy nam się nie podobają, np. nieżyczliwych dziennikarzy. My powinniśmy przejąć władzę w społeczeństwie”. To aktywność
stricte polityczna.
ks. Wiesław Przyczyna: Zupełnie inaczej wygląda to w homilii Jana Pawła II: „Jeden drugiego brzemiona noście – to zwięzłe zdanie Apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. «Solidarność» to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. (…) Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być programu walki ponad programem solidarności”4.
Ewa Bobrowska: No właśnie! Jej adresatem jest człowiek, któremu papież pokazuje wartości, któremu pomaga kształtować sumienie. Mówi mu: „podejmij pracę nad sobą, zrezygnuj z nienawiści, bądź solidarny”. Nie ujawnia stronników, celów, które trzeba osiągnąć w życiu społecznym, pozwala uciszyć niepokoje, zastanowić się i podjąć takie działania, które człowiek uważa za słuszne.
ks. Andrzej Draguła: Biskup musi przedstawić wartości. W tym tkwi cały problem…
Ewa Bobrowska: Wartością jest choćby solidarność, a nie cel polityczny, np. usuniemy tego, czy tamtego.
ks. Andrzej Draguła: Biskup Antoni Dydycz uważa, że władza dziś jest źle sprawowana, dlatego opowiada się za taką partią, która daje większe poczucie bezpieczeństwa, zabezpieczenie wyznawanych wartości. I myślę, że do takiej oceny moralno-profetycznej mamy prawo. W podtekście padają jednak, niestety, stwierdzenia, że jest to zła władza, jakby nie do końca legalna, co stanowi bardzo poważny zarzut, który trzeba poprzeć argumentami, aby uniknąć oskarżenia o polityczne zaangażowanie.
ks. Wiesław Przyczyna: Tak czy owak, homilia bp. Dydycza ma cel polityczny: odsuniemy od rządów jednych, a powołamy innych. Takie działanie nie mieści się w kompetencjach biskupa.
Katechizm Kościoła katolickiego uczy, że zadaniem biskupa nie jest bezpośrednie ingerowanie w projekty polityczne i organizację życia społecznego, lecz oświetlanie Ewangelią działań polityków (por. KKK 2442).
ks. Andrzej Draguła: Ale Jan Paweł II dopuszczał w sytuacjach nadzwyczajnych, na przykład obrony pokoju i sprawiedliwości, na zasadzie wyjątku, bezpośrednie zaangażowanie duchownych, choć dodawał, że decyzje w takich sprawach powinny być podejmowane przez biskupów, zawsze w sposób kolegialny. Być może autor homilii, oceniając rzeczywistość, zdecydował się na taką ingerencję…5.
Jarosław Flis: Wydaje mi się, że jednym z ważnych problemów księży na ambonach jest zaburzenie jasnych identyfikacji tożsamościowych, które istniały w czasach „Solidarności”. Wtedy byliśmy „my” i „oni”, mieliśmy jednego wroga. Co zrobić teraz, gdy podział zniknął, gdy istnieje w Polsce wybór tylko pomiędzy umiarkowanymi i zdecydowanymi katolikami? Którzy z nich są nasi? Ten moment jest wielką pokusą, ale i wielką nadzieją Kościoła. Bo jeśli nasi są po obu stronach, to zawsze wygrają. A jeśli będzie tylko jeden obóz, w którym wszyscy są nasi, to on – zgodnie z zasadami demokracji – któregoś dnia upadnie.
Sytuacje, w których Kościół nie zabierał głosu
Bogusław Łoziński: Niestety, bywają i takie sytuacje, w których Kościół w ogóle nie zabierał głosu, choć powinien. Na przykład podczas głosowania w Sejmie w sprawie aborcji, gdy lewica z furią występowała przeciw 40 osamotnionym posłom z nurtu konserwatywnego Platformy Obywatelskiej, których głos przeważył o przyjęciu projektu w pierwszym czytaniu, ale w drugim – pod naciskami lewicowo-liberalnych mediów większość zmieniła zdanie. Żaden biskup wtedy nie powiedział, że Kościół zabrania zabijania dzieci. Nie poparł walczących parlamentarzystów.
ks. Wiesław Przyczyna: Milczenie jest również formą wypowiedzi…
Bogusław Łoziński: Myślę, że w Polsce, w przestrzeni publicznej, istnieją dwa główne nurty stosunku duchownych do spraw publicznych. Pierwszy: nazwijmy go warszawski, zaangażowany. Tu można przywołać prymasa Stefana Wyszyńskiego lub kardynała Józefa Glempa, czy bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, którzy żyli życiem narodu i próbowali je na bieżąco komentować z perspektywy wiary. Skrajności występujące w tym nurcie przekształciły komentowanie w element walki politycznej, w którą – mówiąc kolokwialnie – biskupi dali się wciągnąć.
Jest też drugi sposób występowania Kościoła, określam go mianem krakowski, który dobrze scharakteryzował biskup Józef Guzdek. W jednym z wywiadów opowiadał, że w czasach PRL bp Jan Pietraszko głosił homilie, których treścią była zawsze Ewangelia. A kiedy spotkał się z zarzutem, że nie opowiada się po stronie „Solidarności” i nie atakuje komunistów, powiedział do kapłanów: „Podpowiadać wam będą różne rozwiązania. Uważajcie, aby z ewangelizatorów nie stać się komentatorami”6.
Oba te nurty są jak najbardziej właściwe. Głosząc homilie można się skupić albo na ocenie życia społecznego z perspektywy wiary, albo tylko na Ewangelii. Jednak nadmiar zaangażowania może oznaczać partyjniactwo, sytuację, kiedy nie mówi się już o imponderabiliach życia społeczności – wolności, pokoju, tylko zaczyna popierać konkretną partię i sugerować konkretne rozwiązania, co jest niedopuszczalne. Z drugiej, strony ksiądz może też nie wiedzieć lub nie dostrzegać, co się wokół niego dzieje, czym żyją wierni, jakie mają problemy, jakie niebezpieczeństwa czyhają na wiarę ze strony przeciwników Pana Boga. Jeśli taka postawa przyjmuje skrajną formę, wówczas świat ziemski się nie liczy. I to również nie jest rozwiązanie prawidłowe.
ks. Wiesław Przyczyna: Ale Kraków się zmienia. W święto Bożego Miłosierdzia ks. kard. Stanisław Dziwisz w swojej homilii skrytykował rządowy projekt ustawy o
in vitro, zarzucając tej metodzie, że jest „pseudonaukowa”7.
Ewa Bobrowska: Jako krakowianka opowiadam się za nurtem krakowskim, ale bez tego ostatniego incydentu. Nie podoba mi się, gdy księża są komentatorami bieżącej polityki. Jeszcze bardziej nie podoba mi się u nich bezpodstawne obrzucanie inwektywami sprawujących władzę, wybranych w demokratycznych wyborach. Przecież można kogoś nie lubić, można się z nim nie zgadzać, ale trzeba uszanować sprawowany przez niego urząd. Wydaje się, że od księży można czegoś takiego oczekiwać. A do tego dochodzi jeszcze ósme przykazanie: „Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. Nierzadko takie fałszywe świadectwo pojawia się w kontekście liturgii. To jest dla człowieka wierzącego nie do przyjęcia!
Etyka polityczna Biblii
ks. Wiesław Przyczyna: Zgadzam się w zupełności. Jestem na ambonie po to, żeby głosić ludziom Ewangelię, dawać nadzieję, kształtować chrześcijańskie sumienia, żeby w świat pełen walki wnosić pokój Chrystusowy, a nie wzniecać niepokoje. Budować można tylko przez budowę, a nie przez niszczenie. Taka jest etyka polityczna Biblii – od Jeremiasza do Piotra i Pawła.
Jeremiasz nie wzywa Żydów znajdujących się w niewoli babilońskiej do występowania przeciwko władcy, ale woła:
Budujcie domy i mieszkajcie w nich; zakładajcie ogrody i spożywajcie ich owoce! […] Starajcie się o pomyślność kraju, do którego was wysłałem. Módlcie się do Pana za niego, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność (Jr 29,5-7). Podobnie brzmi napomnienie zawarte w Pierwszym Liście św. Pawła do Tymoteusza, umieszczane przez tradycję w czasach rządów Nerona. Czytamy tam: [Módlcie się]
za wszystkich ludzi – za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością (1 Tm 2,2). Tę samą linię reprezentuje Pierwszy List św. Piotra:
Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, czcijcie króla! (1 P 2,17).
Na tej podstawie Joseph Ratzinger formułuje zasadę: „W sprawach politycznych nie bezkompromisowość, lecz kompromis jest prawdziwą moralnością”. Kompromis jednak ma swoje granice – kończy się wtedy, gdy władza żąda odwrócenia się od Boga i Jego przykazań, gdy domaga się zła, na które należy odpowiedzieć tylko dobrem8.
Ewa Bobrowska: Cieszę się, że zostałam zrozumiana.
ks. Wiesław Przyczyna: Wiemy już mniej więcej, jak układają się relacje między władzą i Kościołem w skali ogólnopolskiej. Ale warto się zastanowić, jak te relacje kształtują się na poziomie lokalnym. Czy proboszcz jest tak samo odważny w stosunku do swojego burmistrza lub wójta, jak wobec Parlamentu, rządu i prezydenta kraju?
Bogusław Łoziński: Kiedyś analizowałem
Biuletyn informacji publicznej w jednej z diecezji, w której biskup dobrze żył z władzą. Parafie otrzymywały coroczne dotacje – po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Takie zbratanie może być poważnym problemem, bo krytyka samorządowców często prowadzi do wstrzymania finansów.
Zdarzyła się i taka sytuacja, na wysokim szczeblu, że ekipa rządząca zostawiła biskupa samego z remontem katedry, żeby go ukarać za to, że popierał poprzednią władzę. To poważny problem – uzależnienie od lokalnych układów i sposobu finansowania przez biskupa dóbr będących dobrem wspólnym, który – żeby zrealizować część swoich zamierzeń – musi sięgać do kasy samorządu.
Ewa Bobrowska: Te zależności mogą wyglądać jeszcze inaczej. Znam opinie samorządowców, którzy narzekają, że ich proboszcz ma ogromny wpływ na decyzje polityczne wiernych i w związku z tym trudno mu czegoś odmówić, albo pominąć podczas uroczystości. Ten splot jest niewygodny dla obu stron.
Jarosław Flis: Zabiegi o poparcie Kościoła są korzystne tylko do tego momentu, gdy nie zostaną skonsumowane. Kościół powinien pozwolić politykom gonić króliczka tak, żeby go nie złapali. Powinien się wypowiadać nie o konkretnych drużynach, ale o stylu gry.
ks. Wiesław Przyczyna: Przypomnijmy, Kościół ma prawo oceny etycznej działań politycznych, ale nie jest to prawo nieograniczone. Według Soboru Watykańskiego II powinno się z niego korzystać wtedy, gdy domagają się tego podstawowe prawa człowieka lub zbawienie dusz (por. KDK 76). Natomiast Kościół nie może bezpośrednio ingerować w procesy polityczne, np. oceniając z punktu widzenia etyki programy telewizyjne, nawoływać katolików do niepłacenia abonamentu telewizyjnego, jak uczynił to swego czasu biskup włocławski9. Ks. Tomáš Halík takie zachowania nazywa kompleksem władzy.
Jarosław Flis: Ja w tych sprawach mam pewien wypraktykowany sposób, który chciałbym przedstawić. Otóż, każde zdarzenie możemy rozpatrywać jako fakt jednostkowy albo zasadę ogólną, zależnie od tego czy się z jakąś osobą utożsamiamy czy nie. Gdy kibic widzi na przykład, że „jego” zawodnik sfaulował, to mówi, że „trochę przesadził”. Używa jednostkowego opisu. Jeżeli jednak sfaulował zawodnik drużyny przeciwnej, to mówi, że wykazał „brutalność tkwiącą w całym zespole”. W tym wypadku sprawa jest ogólna, a faul był tylko egzemplifikacją tego stanu rzeczy. Na tej samej zasadzie, gdy „nasi” strzelili gola, to się im „należało”, jak „oni”, to im się tylko „udało”.
Jeżeli tak opisujemy rzeczywistość, jeśli przedstawiamy konsekwentnie czyjeś pozytywne zachowania jako jednostkowe, a negatywne jako ogólne, od razu wiadomo po której stronie stajemy, za kim jesteśmy. Ja zwykle łamię tę zasadę i opisuję zachowania wszystkich uczestników gry jako jednostkowe. Wówczas powstaje problem w rozpoznaniu za kim optuję, z kim sympatyzuję. Umiarkowani „kibice” uważają, że jestem po ich stronie, bo nie atakuję tych, których oni lubią, jak ci, co są po drugiej stronie. Ale radykalni kibice z obu drużyn mają pretensje, bo nie atakuję ich przeciwników tak, jak na to zasługują. To koszt bycia pośrodku.
Kościół ma prawo wypowiadać się
ks. Wiesław Przyczyna: Jest to jedno z rozwiązań. Może być także i takie, zaproponowane przez znanego konstytucjonalistę profesora Piotra Winczorka. Jego zdaniem Kościół ma prawo wypowiadać się w ważnych dla siebie kwestiach i przekonywać do nich ludzi dobrej woli, na podstawie przysługującej każdemu wolności słowa. Nie powinien przy tym uciekać się do różnego rodzaju środków nacisku psychicznego lub fizycznego10, np. telefonowanie do posłów, aby nie popierali przyjęcia jakiejś ustawy. Takie postępowanie może być odebrane nie tylko jako forma nacisku, ale także jako brak wiary w siłę własnego nauczania i w dojrzałość polskich katolików. Reakcja na to może nastąpić szybciej niż się komukolwiek wydaje, tak jak w arcykatolickiej kiedyś Hiszpanii, w której zalegalizowano aborcję ze względów społecznych i małżeństwa homoseksualne.
Istnieje też wariant francuski, o którym swego czasu mówiła w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” Chantal Delsol, filozof i historyk idei politycznych. Według niej księża nie powinni wypowiadać się na tematy polityczne. Lepiej niech robią to katolicy świeccy, cieszący się w społeczeństwie dużym szacunkiem. Natomiast księża powinni pomóc im jak najlepiej do tego się przygotować11. Jest to rozwiązanie interesujące, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że ponad 50 procent polskich katolików razi zajmowanie przez Kościół stanowiska wobec ustaw uchwalanych przez Sejm, a 80 procent nie akceptuje księży mówiących ludziom, jak mają głosować. Szefowa CBOS, prof. Mirosława Grabowska, komentując powyższe wyniki, stwierdziła: „Dominująca postawa społeczna jest taka: Kościołowi w polityce mówimy «nie»”12.
Ewa Bobrowska: Chciałam zauważyć, że badania CBOS nie są jedynymi tego typu w Polsce. Wcześniej podobne badania przeprowadził Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Wynika z nich, że wypowiedzi księży i biskupów na temat polityki władz publicznych aprobuje 46 procent respondentów, a więc mniej niż połowa. To o czymś świadczy13.
ks. Wiesław Przyczyna: Jest jeszcze jeden sposób desakralizacji ambony, a mianowicie modlitwa powszechna. Niejednokrotnie jej wezwania nie są tylko prośbą skierowaną do Boga, ale także wskazówką dla zgromadzonych – jak myśleć i po której stronie stanąć. Obrazują to następujące przykłady: „Módlmy się za naszą ojczyznę, by była krajem bezpiecznym, a Polacy żyli w zgodzie. Módlmy się aby Polacy wybrali na prezydenta Polaka. Módlmy się za ofiary zamachu nad Smoleńskiem, aby otrzymały nagrodę życia wiecznego. Módlmy się, aby w Polsce do władzy doszli ci, którzy kochają swoją ojczyznę, są przeciw aborcji i sztucznym zapłodnieniom”.
ks. Andrzej Draguła: Te wezwania są negatywne, jakby wykluczające. Tymczasem można przecież powiedzieć: „Módlmy się o to, aby w Polsce sprawowali władzę ludzie sumienia, którzy przestrzegają praw Bożych”. Takie sformułowanie dotyczy i problemów aborcji, i
in vitro, ale ma wymiar pozytywny. Można też prosić o zbawienie dla wszystkich, którzy zginęli (nie polegli!) pod Smoleńskiem. Ale wprowadzanie do modlitwy interpretacji rzeczywistości, w dodatku kontrowersyjnej, która może dzielić, to błąd.
Ewa Bobrowska: Problem nie polega na użyciu odpowiednich słów, bo w modlitwie „aby w Polsce do władzy doszli ci, którzy kochają swoją ojczyznę” pojawia się założenie, że do władzy dostali się ludzie, których tam być nie powinno.
ks. Wiesław Przyczyna: Tutaj wszyscy jesteśmy zgodni – tak nie może wyglądać modlitwa powszechna! A jak powinni modlić się chrześcijanie zgromadzeni na liturgii pokazuje modlitwa powszechna z Wielkiego Piątku. Oto jedno z wezwań: „Za wszystkich rządzących państwami. Niech nasz Bóg i Pan kieruje ich myślami i słowami według swojej woli, abyśmy wszyscy żyli w prawdziwej wolności i pokoju”. Na niej powinni wzorować się ci, którzy chcą szczerze modlić się w intencjach ojczyzny.
1 Jest to zapis debaty, która odbyła się 15 grudnia 2012 roku w Katowicach. Niektóre jej fragmenty powstały w późniejszym czasie. Artykuł stanowi część publikacji pt. „Polityka na ambonie?” pod red. Wiesława Przyczyny i Leszka Szewczyka, która ukaże się drukiem we wrześniu 2015 roku.
2 Por. T. Jaklewicz,
Nie ma polityki na ambonie, „Gość Niedzielny”, 27 listopada 2011 r., s. 4.
3 A.P. Dydycz,
Polsce potrzeba ludzi sumienia. Homilia wygłoszona w czasie XXX Pielgrzymki Ludzi Pracy na Jasną Górę, 16 września 2012 r., https://www.youtube.com/watc h?v=oj2j6Ch6b60, 11.04.2015 r.
4 Jan Paweł II,
Homilia w czasie Mszy św. odprawionej dla świata pracy, Gdańsk, 12 czerwca 1987 r., http://mateusz.pl/jp99/pp/1987/pp19870612c.htm, 25.04.2015 r.
5 Zob. Jan Paweł II,
Przemówienie podczas audiencji generalnej, Rzym, 28 lipca 1993 r.
6 Wywiad z bp. Józefem Guzdkiem,
Armia potrzebuje kapelanów, „Gość Niedzielny”, 10 kwietnia 2011 r.
7 Por. S. Dziwisz,
Homilia wygłoszona w 2. niedzielę Wielkanocy – Święto Miłosierdzia, Kraków-Łagiewniki, 12 IV 2015 r., http://www.diecezja.pl/biskupi/kard-stanislaw-dziw isz/wystapienia/2-niedziela-wielkanocy-swieto-milosierdzia-krakow-lagiewniki-12-iv-2015.html, 25.04.2015 r.
8 Por. J. Ratzinger,
Wiara a polityka, „Gazeta Wyborcza”, 23-24 kwietnia 2005 r.
9 Por.
List bp. Wiesława Meringa do Juliusza Brauna, prezesa Zarządu Spółki TVP SA, 22 września 2011 r., http://www.fronda.pl/a/bp-mering-nie-zaplacimy-abonamentu, 14636.html, 25.04.2015 r.
10 Por. P. Winczorek,
Kościół jako lobbysta, „Gazeta Wyborcza”, 10 grudnia 2014 r.
11 Por. S. Łucyk,
Kościół może być mały, Rozmowa z Chantal Delsol, „Tygodnik Powszechny” 11 maja 2014 r.
12 Por. K. Wiśniewska,
Grabowska: Kościołowi w polityce mówimy „nie”. Rozmowa z prof. Mirosławą Grabowską, „Gazeta Wyborcza”, 8 kwietnia 2015 r.
13 Por. R. Lange, W. Sadłoń,
Religia a sfera publiczna w opinii Polaków, [w:]
Postawy społeczno-polityczne Polaków 1991-2012, red. L. Adamczuk, E. Firlit, W. Zdaniewicz, Warszawa 2013, s. 164-165.