Powinniśmy mówić o ekologii wieloaspektowo
Metropolita katowicki przypomniał też „ekologiczną” encyklikę papieża Franciszka: „Encyklika Laudato si’ jest oczywiście ważnym dokumentem. O ekologii powinniśmy mówić wieloaspektowo, przynajmniej na trzech poziomach: powietrze, woda i gleba. Śląscy biskupi wypowiadali się już o smogu. W 2015 roku wydaliśmy wspólny komunikat w sprawie ochrony powietrza. Tu na Górnym Śląsku obserwujemy skrajną degradację naturalnego środowiska, m.in. przez eksploatację górniczą i jej długofalowe skutki. Kiedyś zanieczyszczało jeszcze hutnictwo i koksownie. Obecnie największe zatrucie powietrza wynika ze spalania w domowych paleniskach węglowych odpadów i wszystkiego, co popadnie. To degraduje powietrze. Powstaje trujący miks, którym wszyscy oddychamy” – mówił abp Skworc.
Rozwijając wątek ekologiczny, przewodniczący Komisji Duszpasterstwa dodał: „Ostatnio spotkałem się z pewną osobą, która prosiła o ekologiczny rachunek sumienia, bo chciała go rozpowszechnić w swojej parafii. To sygnał, że rachunki sumienia, które mamy w książeczkach do nabożeństw, powinny być modyfikowane, uaktualniane, także biorąc pod uwagę kwestie ekologiczne”.
W dalszej części wywiadu, abp Skworc wspomniał też o glebie, „która również jest degradowana. Choćby na poziomie chemizacji rolnictwa. Doprawdy trudno dziś o rzeczywiście naturalne uprawy, chociaż wszystko, co «eko», jest poszukiwane. Natomiast co trzeba wyraźnie podkreślić: nadużywanie chemii w rolnictwie przekłada się na kryzys w świecie pszczół”. Mówienie o ekologii jest ważne – dodał metropolita katowicki – „z powodu Pana Boga i z powodu człowieka. Powinniśmy szanować Stworzyciela i jego stworzenie. Szanujemy człowieka i uważamy, że ma prawo do tego, by żyć w warunkach sprzyjających jego zdrowiu”.
Niewrażliwość człowieka i brutalność wobec zwierząt
Przynagleni nauczaniem papieża Franciszka z encykliki Laudato si’ (LS) i zachęceni słowami metropolity katowickiego, chcemy zaproponować odbiorcom „Biblioteki Kaznodziejskiej”, kilka ekologicznych refleksji i inspiracji, opublikowanych na naszych łamach w 1988 roku – prawie 30 lat temu – które mimo upływu tylu lat, nie straciły nic ze swojej aktualności. Niezwykle ciekawa jest historia powstania tych tekstów.
W 1987 roku Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zwróciło się do kard. Józefa Glempa, Prymasa Polski, z prośbą o „poparcie dla sprawy, którą reprezentowało. Ksiądz Prymas podziękował za przypomnienie tego ważnego odcinka życia moralnego człowieka – stosunku do zwierząt, naznaczonego grzesznym postępowaniem. I choć jest wiele cierpień i problemów ludzkich, jak napisał, «niewrażliwość na człowieka poprzedzona jest brutalnością wobec zwierzęcia. Jedno jest uzależnione od drugiego». W swym liście zapewnił, że te sprawy stanowią gorącą troskę Kościoła, a on sam – jak wyznał – przypomina o tym rekolekcjonistom” (BK 5/120/1988, s. 318). Naszej redakcji przekazano wtedy list Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, w którym można było przeczytać między innymi, że zwraca się ono z prośbą o „włączenie do kazań elementów dotyczących opieki nad zwierzętami (…). Ponieważ ogólne normy etyczne zostały zachwiane, a Kościół robi bardzo wiele, aby te sprawy unormować, wobec tego zwracamy się z gorącą prośbą o poruszenie ww. tematów – sądzimy, że gdyby ludzie nie mordowali w okrutny sposób zwierząt na co dzień, to nie zabijaliby siebie nawzajem. Święty Franciszek szanował każde życie i kazał kochać i opiekować się naszymi młodszymi braćmi…” – pisali w 1987 roku przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Odpowiedzią na tę prośbę była publikacja szkiców okolicznościowych kazań i katechez na temat ochrony przyrody i szeroko rozumianej ekologii, których fragmenty – nadal bardzo aktualne – publikujemy poniżej.
Zatroszczyć się o wszystko, co istnieje
Inicjatywa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i reakcją na nią ze strony „Biblioteki Kaznodziejskiej” w 1988 roku to czytelne świadectwo wrażliwości i troski o świat, w którym żyjemy, o które tak bardzo apelował i apeluje papież Franciszek. Warto w tym miejscu przypomnieć kilka zdań z encykliki Laudato si’ z 2015 roku, w których papież przypomina postawę św. Franciszka z Asyżu – wzór troski o otaczający nas świat: „Reakcja [św. Franciszka] była czymś więcej niż docenieniem intelektualnym lub kalkulacją ekonomiczną, bo dla niego wszelkie stworzenie było jak siostra, związana z nim więzami miłości. Dlatego czuł się powołanym, by zatroszczyć się o wszystko, co istnieje (…). Tego przekonania nie wolno nie doceniać i traktować jako nieracjonalny romantyzm, ponieważ ma wpływ na wybory, które określają nasze zachowanie. Jeśli zbliżamy się do przyrody i środowiska bez tego otwarcia na zadziwienie i podziw, jeśli nie mówimy już językiem braterstwa i piękna w naszej relacji ze światem, to nasze postawy będą postawami władcy, konsumenta lub jedynie wyzyskującego zasoby naturalne, niezdolnego do postawienia ograniczeń swoim doraźnym interesom. Jednakże jeśli czujemy się ściśle związani ze wszystkim, co istnieje, to umiar i troska pojawiają się spontanicznie” (LS 11). Papież przypomina też, że „święty Franciszek, wierny Pismu Świętemu, proponuje nam uznanie przyrody za wspaniałą księgę, w której Bóg do nas mówi i przekazuje nam coś ze swego piękna i dobroci: «z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę» (Mdr 13,5), a «Jego potęga oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła» (Rz 1,20). Z tego względu żądał, aby w klasztorze zawsze zostawiano część ogrodu nie uprawianą, aby rosły w niej dzikie zioła, tak aby ci, którzy je podziwiają, mogli wznieść myśl do Boga, twórcy tak wielkiego piękna. Świat to coś więcej niż problem do rozwiązania, jest radosną tajemnicą, którą podziwiamy w zachwycie, oddając chwałę Bogu” (LS 12).
Krótki przegląd tekstów „ekologicznych”, opublikowanych w naszym czasopiśmie w 1988 roku w odpowiedzi na apel Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami rozpoczynamy od szkicu ks. Kazimierza Pielatowskiego, który jako mieszkaniec podpoznańskiego Puszczykowa, położonego na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego z problematyką ekologiczną miał do czynienia na co dzień. Ksiądz Pielatowski wspomina też – jakże aktualny również dzisiaj – problem zanieczyszczenia powietrza i ludzi, którzy zakrywają sobie usta specjalnymi maseczkami.
Szanujmy przyrodę – ks. Kazimierz Pielatowski
Żyjemy na świecie wypełnionym lasami i łąkami, górami i rzekami, ziemią i morzem. Jesteśmy cząstką przyrody, tego wspaniałego świata, który Pan Bóg stworzył dla wszystkich ludzi i dla wszystkich istot. Niestety, my tę przyrodę nieustannie i co gorsza skutecznie niszczymy. Zatruwamy powietrze i dlatego we współczesnych miastach molochach spotyka się ludzi zakrywających usta specjalną maseczką (…). Zatruwamy ziemię i to tak bardzo, że ludzie coraz częściej poszukują płodów wolnych od skażenia chemikaliami.
Mieszkam w Wielkopolskim Parku Narodowym. Jest to dla mnie bardzo szczęśliwa okoliczność. Ale zarazem także i nieszczęśliwa. Albowiem od przeszło czterdziestu lat patrzę, jak ginie ten wspaniały zakątek naszej wielkopolskiej przyrody. Drzewa się łamią i usychają. Niektóre partie lasu wyglądają, jak gdyby ktoś powsadzał do ziemi suche pnie (…). Iluż jest takich, którzy ten las zaśmiecają. Widzi się niekiedy, jak przez las jedzie samochód, przystaje na chwilę i chyłkiem wyrzuca się do lasu wszelkiego rodzaju śmiecie. W niektórych partiach lasu jest tego tak dużo, że niektórzy z sarkazmem mówią o „wielkopolskim śmietnisku narodowym”…
Niestety, nie lepiej jest w innych częściach Polski, nie lepiej też dzieje się na całym świecie (…). Częściowo mogliśmy się sami o tym przekonać, gdy emitowano w telewizji serial pod tytułem „Świat, który nie może zginąć”. Ale on jednak ginie na naszych oczach. Albowiem człowiek jest zachłanny. Chciałby tylko coraz więcej i więcej posiadać, a na przyrodę patrzy jak na magazyn surowców i to w błędnym przekonaniu, że jest to magazyn niewyczerpany. I tak człowiek bezwzględnie i bez żadnej litości wykorzystuje przyrodę. Człowiek staje się niszczycielem przyrody, zamiast jej stróżem, który zgodnie z wolą Bożą ma świat przetwarzać, ale nie go niszczyć! (…).
Wydaje mi się, że nie wolno nam upadać na duchu. Gdyby tak każdy z nas, na tym swoim małym, malutkim odcinku miał dobrą wolę, nie niszczył otaczającej przyrody, ale starał się ją chronić, to na pewno mógłby coś dobrego uczynić. Nie możemy być obojętni, jak przyroda ginie na naszych oczach. Ta przyroda, której my stanowimy cząstkę i od której przecież jesteśmy zależni. Przecież to nie fabryki niszczą przyrodę, ale człowiek, który te fabryki wybudował i w nieodpowiedzialny sposób z nich korzysta. Dlatego powiadają, że uratuje się przyrodę, jeśli przemieni się człowieka, jego zachłanność, jego beztroskość, jego lekkomyślność.
Niedawno ukazała się książka pod tytułem To był też mój Poznań. Jej autorem jest prof. architektury, Władysław Czarnecki, który w latach międzywojennych (XX wieku) był naczelnym budowniczym miasta Poznania. I m.in. opisuje on taki charakterystyczny szczegół z czasów swej działalności: „Fabryka w Luboniu pod Poznaniem wytwarzała trujące dymy i gazy niszczące zieleń i zadrzewienie w okolicy. Na ten temat opowiadał mi prezydent miasta Cyryl Ratajski, jak po odzyskaniu niepodległości (…) fabrykę objął bardzo energiczny nowy dyrektor, doskonały chemik. On właśnie zaczął zwalczać gazy trujące ulatniające się z komina fabrycznego. Gdy rano szedł do zakładu i zobaczył żółty dym uchodzący z komina, to palaczowi i dyżurnemu inżynierowi obniżał premię. Natomiast za biały dym dostawali nadwyżkę. Podobno tajemnica tego trującego gazu polegała na nieprzekraczaniu pewnej określonej temperatury w kotłach, a to można było odpowiednio regulować dopływem ciepła” (To był też mój Poznań, s. 178).
Ileż podobnych rzeczy, chroniących naszą przyrodę, można by było zastosować i dzisiaj! Tylko trzeba mieć dobrą wolę, tylko trzeba chcieć!
Kościół Chrystusowy dostrzega wagę tego problemu. Mówi o nim, poucza, przestrzega i szuka drogi ratunku (…). Między innymi Jan Paweł II (…), ustanawiając św. Franciszka z Asyżu patronem ekologii i ekologów pisze, że Biedaczyna z Asyżu w sposób wyjątkowo głęboki rozumiał wszelkie dzieła Stwórcy i jakby pod wpływem Bożego natchnienia wyśpiewał ów przepiękny, czarowny „Hymn do stworzenia”. I w tym to hymnie Bogu Najwyższemu Bogu Wszechmogącemu, Panu Wszechrzeczy składa swoje uwielbienie i chwałę, swoją cześć i błogosławieństwo przez brata-słońce czy brata-zwierzę; przez siostrę-gwiazdę czy siostrę-wodę. I dlatego Jan Paweł II wzywa gorąco, ażebyśmy poznali bliżej św. Franciszka z Asyżu, a on nam pokaże, jak czystymi oczyma patrzeć na ten świat, jak dostrzegać w tym świecie Boga, jak zbratać się ze słońcem i gwiazdami, z ziemią i wodą, z każdą rośliną i z każdym zwierzęciem, a przede wszystkim z każdym człowiekiem.
Wielkim czcicielem św. Franciszka z Asyżu jest współczesny przyrodnik i poeta polski, Sergiusz Riabinin, który w jednym ze swoich poematów tak gorąco, tak serdecznie woła: „Święty Franciszku, zejdź na trasy turystyczne! Objaw się ślepym tłumom! Spraw – niech nie biegną! Spraw – niech nie krzyczą! Spraw – niech nie śmiecą! Spraw – niech nie niszczą! Pokaż im, jak pluszcz nurkuje, jak rudzik śpiewa, jak urodzik kwitnie. Niech się zadziwią, niech się zachwycą, niech wielbią Pana w stworzeniach Jego!” (BK 5/120/1988, s. 312-314).
W tym samym numerze „Biblioteki Kaznodziejskiej” redakcja opublikowała szkic homilii, którego autorem jest ks. Szczepan Schinke. Tutaj również nie brakuje odwołań do postaci św. Franciszka z Asyżu.
Prowadź św. Franciszku – ks. Szczepan Schinke
Ktoś mi powiedział, że zwrócił uwagę kobiecie, która niosła parę kur na targ trzymając je za nogi, łebkami w dół. Było gorąco, kury otwartymi dziobami starały się chłodzić. „Pani męczy te zwierzęta!” – „To co? I tak na zabicie”. – Nie znajdując innego argumentu powiedział: „Ale to grzech”. – „Ksiądz tego nie mówił…”.
Niewiele mówimy o przyrodzie – o śladach Bożej wielkości i dobroci. Nie umiemy? Zaniedbaliśmy? Czy tylko biadolić na niszczenie przyrody przez przemysł, za co przeciętny słuchacz nie jest odpowiedzialny? Czy raczej nie trzeba by pozytywnie uczyć umiłowania świata przyrody i podziwu, powstrzymywać od niszczenia, od okrucieństwa i bezmyślności?
Ukazała się książeczka Prowadź, święty Franciszku (Niepokalanów, 1987), która mogłaby pomóc mówić o przyrodzie – pełna franciszkańskiego ducha, właściwego, pozytywnego podejścia do zagadnienia, a zwłaszcza ukazująca potrzebę wiary w Boga, której brak jest główną przyczyną niewłaściwego traktowania przyrody. Jej autor, Sergiusz Riabinin, jest przyrodnikiem, paracujący naukowo w Zakładzie Ochrony Pryrody Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Jako przyrodnikowi, postać św. Franciszka jest mu szczególnie bliska. Widzi w nim pomost przerzucony pomiędzy człowiekiem a Bogiem, przez który przechodzi miłość do ludzi i do wszelkiego stworzenia. Wkroczenie człowieka na ten pomost – to główny warunek ochrony ziemskiego globu i zamieszkałej na nim ludzkości przed samobójczą zagładą (…).
Od tej lekcji, udzielonej nam przez św. Franciszka, minęło ponad 750 lat. Jej wymowa jest dziś wyrazistsza niż przed wiekami. Gdyż człowiek XX wieku czuje się bardziej niż kiedykolwiek królem stworzenia. Nie tylko zaniedbuje oddawanie czci Bogu, ale podnosi rękę na piękno i czystość Jego świątyni. Zapomina o wzniosłej roli kapłana w świątyni świata.
Poświęcone Franciszkowi z Asyżu – patronowi ekologów – strofy poezji modlitwy Sergiusza Riabinina (…) są pięknym nabożeństwem odprawionym pod kopułą nieba w intencji dzisiejszego człowieka i całej przyrody (…).
„Ogień, woda gwiazdy, mrówki, kwiaty, ludzie – nie są dziećmi materii, są dziećmi Boga ubranymi w materię! Wszystko rodzeństwem jest w Bogu, wszędzie Boża rodzina!” (Prowadź, święty Franciszku, s. 36)
„Po wycieczce w góry poszedłem na mszę świętą… Całe piękno przyrody rozsunęło się wtedy, jak teatralna kotara… Na samym środku sceny wzeszło Słońce Monstrancji” (tamże, s. 12).
„Przez wszystkie krajobrazy, toruj ścieżki do Boga, święty Franciszku, bo nawet najpiekniejsze, z górami, śniegami, źródłami, roślinami, mogą skończyć się tylko zerwanym kwiatem, widokówką z wakacji…” (tamże, s. 32).
„Każda roślina, każdy liść na roślinie – krajobraz Boży… Jeśli tego nie widzisz, jeśli tego nie odczuwasz – o ile jesteś uboższy…” (tamże s. 40).
„Niebieski błękit, ośnieżone szczyty, świstaki, goryczki, całe piękno i radość gór – tylko jedna z gałązek, którą nas Stwórca dotyka… A całe drzewo przyrody? A miłość? A sam Syn Boży z nami? A Duch Święty – wieczna wiosna stworzenia? O Boże, jak Ci mamy dziękować” (tamże, s. 61); (BK 5/120/1988, s. 314-315).
I jeszcze na koniec kilka fragmentów z kazań dla dzieci z lata 1988 roku, opublikowanych w „Bibliotece Kaznodziejskiej”. Niestety teksty zostały wydrukowane bez podania nazwiska ich autora.
Zwierzęta uczą
Człowiek zawsze żył w otoczeniu zwierząt i zawsze też je obserwował. Poznawał ich siłę i odwagę, ale także ich bojaźliwość i tchórzostwo. Stąd też niektóre zwierzęta stały się dla człowieka symbolem, znakiem różnych słabości. Stąd mówimy np. o wierności psa, czy chytrości lisa, albo o pysze pawia czy mądrości sowy. Mówimy także o potulności i naiwności owcy, o tchórzostwie zająca, albo o grubiaństwie czy niechlujstwie świni.
Zwierzęta wyzwalają w człowieku wiele dobroci i ciepła, wiele cierpliwości i wyrzeczeń, wiele czułości i delikatności. Sami dobrze wiecie, jak żeście się troszczyły o chorego pieska czy też kotka, I dobrze że tak jest. Albowiem kto dobry jest dla zwierząt, ten zwykle jest też dobry dla drugiego człowieka.
W Piśmie Świętym Starego Testamentu, w Księdze Daniela, czytamy o trzech młodzieńcach, którzy wrzuceni przez złych ludzi do rozpalonego pieca, w pieśni „wychwalali i błogosławili Boga” (Dn 3, 79): „Wieloryby i stworzenia morskie, błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki! Wszelkie ptaki powietrzne, błogosławcie Pana! Zwierzęta dzikie i trzody, Błogosławcie Pana, chwalcie Go i wywyższajcie Go na wieki!”. Wy także wychwalajcie Pana i Boga waszego. Wychwalajcie Go również przez cały świat roślinny i cały świat zwierzęcy (BK 6/120/1988, s. 368).
Wiara uczy, że cierpienie jest nieodłącznym towarzyszem każdego człowieka na ziemi. Ale nie tylko ludzie cierpią. Cierpią także i zwierzęta. Nie potrafimy, niestety, usunąć z ziemi różnorakich cierpień. Nie potrafimy także uwolnić zwierząt od bólu i od cierpienia. Powinniśmy jednak czynić, co tylko jest w naszej mocy, ażeby te cierpienia były jak najmniejsze. Nigdy nie wolno bez powodu zadawać cierpień zwierzęciu. Kto bowiem dzisiaj jest okrutny dla zwierząt, ten jutro stanie się okrutny dla ludzi (…).
Z Ewangelii wiecie, że Pan Jezus uczył dobroci wobec wszystkich, także i w stosunku do zwierząt. Na pewno znacie piękną przypowieść Pana Jezusa o zagubionej owieczce. Nieopatrznie oddaliła się od stada, wpadła w cierniste krzaki i bardzo łatwo mogła zginąć. Ale dobry pasterz czuwał. Pilnie szukał zagubionej owieczki, a kiedy ją wreszcie znalazł, wtedy czule położył ją sobie na ramionach i zaniósł z powrotem do stada. Starożytni chrześcijanie właśnie dlatego lubili przedstawiać Pana Jezusa jako pasterza z ocalałą owieczką na ramionach.
Francuz, ks. Marcel Leveque (…), napisał piękną książeczkę pt. Mon frčre, le chien, to znaczy: Mój brat pies. I w tej książce tak pisze: „Powiedz mi, czy kochasz zwierzęta i powiedz mi, jak je kochasz – a powiem ci, jakie jest twoje serce… Kiedy Chrystus daje wzór całkowitego oddania, jakiego używa przykładu? Pasterza, który jest gotów umrzeć za swoje zwierzęta… Jeżeli nie kochasz zwierząt, uważaj, czy nie dotknęła cię już choroba egoizmu, samolubstwa i to w stopniu poważnym”. I chcąc, abyśmy naprawdę polubili zwierzęta i byli dobrymi dla nich, przytacza słowa św. Teresy z Awila: „Kto wie, czy zwierzęta nie będą miały czegoś do powiedzenia o nas na Sądzie Ostatecznym?”.
Przed paru laty czytałem o dobrych ludziach w Luksemburgu (…), którzy pobudowali specjalne tunele pod nową autostradą, ażeby przerwać masową masakrę żab, które przywykły właśnie tą trasą wędrować. Serdecznie i z wielkim uznaniem myślę o tych dobrych ludziach szczególnie w jesieni (…), kiedy samochody [na naszych drogach] rozjeżdżają setki małych żabek. Niektórzy takich dobrych ludzi nazywają dziwakami albo maniakami, wyśmiewają się z nich, ale tymczasem to właśnie ci wyśmiewający zasługują na litość, ale i na naganę (…).
Módlcie się więc często (…), ażeby w sercach waszych oraz waszych kolegów i koleżanek, a także w sercach ludzi starszych zapanowało prawdziwe miłosierdzie dla wszystkich zwierząt (BK 6/120/1988, s. 369-370).
Przykłady, myśli, refleksje sprzed prawie 30 lat a wciąż aktualne… Może tegoroczne wakacje, wędrówki, rekolekcje, pielgrzymki staną się okazją do podjęcia ważnych, „ekologicznych” tematów, a wtedy teksty sprzed lat mogą stać się cenną inspiracją lub źródłem naszej osobistej refleksji. Niech ekologia przestanie być tematem, o którym milczy polska ambona!