Kazania pasyjne

Józef z Arymatei zwykła ludzka przyzwoitość (6)

28/03/21 ks. Artur Filipiak
„Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa [z krzyża], owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale” (Mk 15,42-47).
Józef z Arymatei jest mało znanym człowiekiem. Stosunkowo rzadko pojawia się też w rozważaniach czy kazaniach pasyjnych. Być może dlatego, że Józef jest zawieszony gdzieś pomiędzy – męka jest skończona, Jezus nie żyje a poranek Zmartwychwstania wydaje się być jeszcze daleko. Co w tej osobie może być interesującego? Urządził Jezusowi pogrzeb – wydaje się, że to wszystko. A jednak warto mu się bliżej przyjrzeć, ponieważ Józef z Arymatei jest niezwykle ciekawą postacią.
Co o nim wiemy? Najpierw to, że Józef należy do Wysokiej Rady zwanej też Sanhedrynem. To była w czasach Jezusa najwyższa żydowska władza, arystokratyczny senat, który decydował o wszystkich kwestiach życia religijnego i świeckiego. Członkiem Wysokiej Rady zostawało się przez urodzenie, to znaczy, stare rody, z których wywodzili się także żydowscy arcykapłani, oddelegowywały mężczyzn do Wysokiej Rady. Rzymianie, kiedy zdobyli Palestynę, mocno ograniczyli jej kompetencje i władzę. Tym niemniej Wysoka Rada przedstawiała w czasach Jezusa wciąż jeszcze silny organ władzy, szczególnie jeśli chodzi o - jakbyśmy to dziś nazwali - wpływ na opinię publiczną, na kształtowanie atmosfery i poglądów. Do tego gremium należał Józef. To znaczy, że musiał pochodzić z jednej z zasłużonych, żydowskich rodzin. Możemy także wyjść z założenia, że skoro Józef należał do Wysokiej Rady, to był także obecny przy przesłuchaniu Jezusa w noc poprzedzającą Jego śmierć krzyżową. Nie wiemy, czy sprzeciwił się wydanemu wyrokowi. Ewangelia św. Łukasza podaje wprawdzie, że Józef nie zgadzał się z uchwałą i postępowaniem Sanhedrynu, nie mamy jednak pewności, czy uczynił to otwarcie, czy tylko wewnętrznie, w sercu czuł, że wyrok jest niesprawiedliwy i niegodny.
Dalej wiemy o Józefie, że oczekiwał Królestwa Bożego. Co to oznacza? Nie możemy sobie wyobrażać ówczesnego judaizmu jako jednolitej religii. Tak jak i w dzisiejszym chrześcijaństwie tak i wówczas w religii żydowskiej było wiele najrozmaitszych poglądów, teologicznych nurtów. To samo dotyczy opinii na temat oczekiwanego Mesjasza. Niektórzy mieli nadzieję na nadejście Mesjasza jako politycznego przywódcy, który wyzwoli naród Izraela spod rzymskiej okupacji. Inni wyobrażali sobie Mesjasza przede wszystkim jako religijnego odnowiciela. Właściwie przyjście Jezusa, Mesjasza i Syna Bożego przerosło oba te oczekiwania. Okazało się, że Mesjasz przyszedł, aby odnowić i zbawić całą ludzkość, i to zupełnie nie tak, jak to sobie obie grupy wyobrażały – nie przez chwałę i w mocy, lecz przez poniżenie, słabość i śmierć.
A jak to jest z nami? Pan Bóg zawsze przekracza nasze wyobrażenia, nas także zaskakuje. Przychodzi do nas w sposób, którego się nie spodziewamy, i ze strony, której nie oczekujemy. Dlatego musimy być czujni, kiedy Bóg przychodzi do naszego życia, otwarci na to, że On może przyjść zupełnie inaczej, niż się spodziewamy. W przeciwnym razie możemy przegapić Jego przyjście. Wtedy pojawia się rozczarowanie Panem Bogiem – że On jest inny niż oczekiwaliśmy. Ale taki właśnie jest Bóg. Gdyby odpowiadał tylko naszym oczekiwaniom i pragnieniom nie byłby Bogiem. Deus semper major – mawiał św. Ignacy Loyola – „Bóg jest zawsze większy”.
Ale wróćmy do Józefa z Arymatei. Jest człowiek otwartym, niespokojnym, pełnym oczekiwań. Szuka ostatecznej prawdy. Być może był ukrytym zwolennikiem Jezusa, kiedy słyszał Go głoszącego Ewangelię o królestwie Bożym.
I wreszcie wiemy o Józefie, że posiadał grób. Nie jest to niczym nadzwyczajnym. Także w naszych czasach wielu ludzi przezornie rezerwuje sobie miejsce na cmentarzu. Grób Józefa był wykuty w skale, czyli drogi. To znaczy, że Józef był bogaty. W przeciwnym razie nie mógłby sobie pozwolić na taki grobowiec.
I oto czytamy dalej w Ewangelii, że Józef – zamożny, szanowany arystokrata – stawia pewnego dnia wszystko na jedną kartę – swoją pozycję, majątek, może nawet życie – i idzie do Piłata prosić go o ciało Jezusa. Normalnie ciała skazańców były bez żadnego pogrzebu wyrzucane na tzw. cmentarz skazańców, gdzie ulegały szybkiemu rozkładowi. Dopiero później rodziny mogły zabrać szczątki swych bliskich, aby je pogrzebać. Józef łamie tę tradycję, idzie do rzymskiego namiestnika i prosi, aby mógł pochować ciało. Zaskakujące, że Piłat się zgodził. Ale jeszcze bardziej zaskakujące jest odważne zachowanie Józefa. Przecież Piłat mógł go wyśmiać, publicznie zniesławić, a nawet aresztować. Józef mógł stracić wszystko. Jak to się dzieje, że człowiek, który jeszcze dzień wcześniej był tylko ukrytym zwolennikiem Jezusa, zdobywa się na taką odwagę?
Kiedy zastanawiałem się nad tym pytaniem, przypomniał mi się film Stevena Spielberga „Lista Schindlera”. Zapewne wielu z nas go oglądało. Przypomnę tylko, że Oskar Schindler, postać autentyczna, bogaty niemiecki przedsiębiorca, właściciel fabryki angażuje się w ratowanie Żydów od zagłady. Otóż w filmie zwraca uwagę pewien szczegół. Na początku Schindler obserwuje wywożenie Żydów z getta. Cały film jest nakręcony jako czarno-biały. Z wyjątkiem jednego szczegółu – czerwonego płaszczyka, który w czasie pogromu ma na sobie mała dziewczynka. Z tłumu umęczonych ludzi wyróżnia się ten czerwony płaszczyk. Film przedstawia to w taki sposób, jakby to właśnie ten czerwony płaszcz spowodował ostatecznie, że Schindler postanowił z narażeniem własnego życia ratować Żydów od pewnej śmierci. Później Schindler widzi ten płaszczyk jeszcze raz – na wózku ze zwłokami. Dziewczynki nie mógł już uratować, ale udało się około tysiąca innych...
Co było powodem, że Józef z Aramatei postanowił zaryzykować wszystko, aby oddać Jezusowi ostatnią przysługę? Możemy się tylko domyślać. Cokolwiek to było, musiało być na tyle silnym przeżyciem, że szanowany obywatel i ostrożny arystokrata stawia wszystko na jedną kartę, bo uważa, że Jezus z Nazaretu zasłużył na przyzwoity pogrzeb. I oddaje mu swój kosztowny grobowiec. Nie mógł wiedzieć, że tylko do wielkanocnego poranka, gdy ten grób pozostał pusty.
Aż do owego dnia Józef z Arymatei był całkiem normalnym człowiekiem. Ale potem wszystko się zmieniło. Bywają w życiu ludzi takie chwile, w których czują się niejako wewnętrznie przymuszeni do podjęcia decyzji, które zmieniają ich życie. Potem nie ma już odwrotu. W tych momentach czują, że muszą działać według tego, co podpowiada im sumienie. Sumienie, czyli głos Boga w naszych sercach. Te chwile nie muszą być spektakularne albo nadzwyczajne. Mogą to być całkiem prozaiczne, zwykle nie rzucające się w oczy rzeczy, tak jak ten czerwony płaszcz w filmie. Decydujące jest jednak w tych momentach, że stajemy przed wyborem, otwierają się przed nami dwie drogi, a my wiemy bardzo dokładnie, którą z nich musimy pójść, by pozostać przyzwoitym człowiekiem. Sprawa jest jasna – nie możemy postąpić inaczej. To jest tak silne przeżycie, że nie możemy już dłużej milczeć, przyglądać się bezsilnie i siedzieć z założonymi rękami. To są takie chwile, że nasze zaufanie do Boga jest silniejsze niż strach. Takich sytuacji nie możemy sprowokować, ani zaplanować, ani wymusić. To się po prostu dzieje. I chodzi o to, aby pozostać czujnym i otwartym na takie chwile w naszym życiu. Żeby ich nie przegapić ani nie zmarnować. To są chwile, które mogą zmienić nasze życie.
Aż do owego dnia Józef z Arymatei był całkiem normalnym człowiekiem. A potem wszystko się zmieniło. W czasie tegorocznych Gorzkich Żali przypatrywaliśmy się postaciom różnych ludzi, których Jezus spotkał w ostatnich dniach i godzinach swego życia. Często stwierdzaliśmy, że ci ludzie nie byli szczególnie słabi i grzeszni. Jezus musiał umrzeć, ponieważ w historii jego cierpienia i śmierci ludzie zachowywali się tak, jak zawsze zwykli się zachowywać. Po ludzku, całkowicie normalnie. Ale Józef z Arymatei jest zaprzeczeniem tej tezy. Zresztą nie tylko on. Wiemy przecież, że był też Jan, który najpierw uciekł, ale potem wrócił pod krzyż. A przede wszystkim były kobiety na czele z Maryją, matką Jezusa, które ani przez chwilę Go nie odstąpiły. One wytrwały przy Jezusie od początku do końca. Człowiek potrafi wyjść ponad to, co normalne i ludzkie. Potrafi pokonać własny lęk. Potrafi być odważny i piękny. Potrafi zdobyć się na heroizm i bohaterstwo. I wiemy, że są tacy ludzie także wśród nas – oni nie robią może nic szczególnego, ale starają się być przyzwoitymi ludźmi i żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Czyli z głosem Boga w nas. A to naprawdę wymaga bohaterstwa na co dzień. Przykład Józefa z Arymatei uczy nas, że my wszyscy – tacy normalni i ludzcy - możemy wyjść w naszym życiu ponad to, co normalne i przeciętne. Z pomocą Pana Boga też możemy być odważni, dobrzy i piękni. Jezu, od Józefa uczciwie i Nikodem w grobie pochowany, Jezu mój kochany!
 
Dzięki niej „Bibliotekę Kaznodziejską” będziesz otrzymywał regularnie, w specjalnej cenie i z bezpłatną wysyłką! Sprawdź, jakie dodatkowe korzyści przygotowaliśmy dla Prenumeratorów.