Zmarł ks. Artur Filipiak

W poniedziałek, 2 listopada, zmarł ksiądz dr Artur Filipiak. W latach 2007-2015 był redaktorem naczelnym miesięcznika „Katecheta”. Od 2006 roku współpracował z „Biblioteką Kaznodziejską”, przygotowując teksty homilii do młodzieży i do dorosłych.

W homilii na Wniebowstąpienie Pańskie w 2008 roku, opublikowanym w „Bibliotece Kaznodziejskiej” pisał: „Pewnie znasz to uczucie. Moment pożegnania z ukochanym człowiekiem. Stoisz na poboczu i kiwasz ręką za oddalającym się samochodem. Z peronu rusza pociąg. Jakaś cząstka ciebie odjeżdża wraz z nim. Odwracasz się i idziesz do domu. Otacza cię nieokreślona pustka. Coś się skończyło…”.

Ksiądz Artur Filipiak miał 45 lat. Był wykładowcą Wydziału Teologicznego UAM w Poznaniu a od ubiegłego roku także dyrektorem Wydziału Katechetycznego poznańskiej kurii. W ostatnich miesiącach był też duszpasterzem osób pokrzywdzonych wykorzystaniem seksualnym i koordynatorem Regionalnego Punktu Konsultacyjnego dla Osób Zranionych w Kościele w archidiecezji poznańskiej.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się 6 listopada o godz. 19.00 w parafii pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Poznaniu i 7 listopada o godz. 12.00 w parafii pw. św. Wita w Rogoźnie.

FRAGMENTY HOMILII ŚP. KS. ARTURA FILIPIAKA
„Gdy dziś wspominamy naszych zmarłych, jest w tym coś bolesnego i pocieszającego zarazem. Z jednej strony każde rozstanie i pożegnanie boli. A drugiej strony ponieważ jesteśmy tu razem zgromadzeni na modlitwie pociesza nas, że nie jesteśmy sami z naszą żałobą czy smutkiem (…). «Żyjemy, ciągle się żegnając». Pożegnania stanowią nieodłączną część naszego życia. Można powiedzieć, że to takie małe śmierci – szczególnie bolesne, gdy przychodzi nam pożegnać ukochaną osobę, która odchodzi z tego świata. Czujemy wtedy, jakby coś umarło w nas samych. Niektórzy w takich sytuacjach wpadają w rozpacz, załamują się, tracą wiarę. Ból jest po ludzku zrozumiały, natomiast ważne, by przeżywać go po chrześcijańsku. Co to znaczy? Mamy prawo się smucić, ale jak ci, którzy mają nadzieję (por. 1 Tes 4,13). Nadzieję na to, że rozłąka jest przejściowa, że rozstanie z ukochaną osobą nie jest ostateczne. Miłość Boga jest silniejsza od śmierci. Dlatego mamy prawo ufać, że po każdym pożegnaniu nastąpi ponowne spotkanie. Że nasi zmarli żyją. Nie odeszli w pustkę, nie rozpłynęli się w nicości, ale są w ręku dobrego Boga” („Biblioteka Kaznodziejska 6/2014).

„Jezus nie jest pasterzem, który popędza owce, ale staje na ich czele i idzie jako pierwszy. Naszym zadaniem i przywilejem jest podążać za Nim. Rozpoznać Jego głos pośród wielu innych głosów i zgiełku tego świata, a potem iść za Nim, to znaczy pełnić Jego wolę i naśladować Go (czyli dosłownie: iść Jego śladami). Przecież to On nam pokazał, jak żyć sensownie i pięknie” („Biblioteka Kaznodziejska” 2017).

„Doświadczenie niezawinionego cierpienia prowokuje do pytań: o przyczynę, o sens, o to, dlaczego mnie to spotkało, dlaczego Bóg do tego dopuścił. Trzeba być bardzo ostrożnym w udzielaniu odpowiedzi. Często zbyt łatwo mówimy o cierpieniu jako karze lub w nieco złagodzonej formie jako wezwaniu do nawrócenia. Ale czy naprawdę Bóg chce, żebyśmy cierpieli, bo wtedy np. bardziej gorliwie się modlimy? Nie, nasz Bóg taki nie jest! Pragnie, byśmy go wybierali z miłości, a nie ze strachu. Może więc lepiej nie mówić nic, zamilknąć wobec tajemnicy i zwyczajnie być z cierpiącym człowiekiem? Może pójść za wskazówką arcybiskupa Paryża, który w ciężkiej chorobie, krótko przed swoją śmiercią, pisał do swego przyjaciela: Potrafimy wybornie układać piękne zdania o cierpieniu. Sam to nie raz robiłem. Powiedz, proszę, księżom, że byłoby o wiele lepiej, gdyby milczeli” („Biblioteka Kaznodziejska 2/2009).

„Ogromną radość sprawia mi zawsze sprawowanie mszy świętej we wspólnocie parafialnej. Można wtedy doświadczyć prawdziwej bliskości w wierze z tymi, którzy uczestniczą w tej samej Eucharystii chociaż wielu znam tylko z widzenia, z innymi zamieniłem ledwie kilka słów, a tylko o nielicznych mogę powiedzieć, że ich poznałem” („Biblioteka Kaznodziejska 4/2009).

„Pewnie znasz to uczucie. Moment pożegnania z ukochanym człowiekiem. Stoisz na poboczu i kiwasz ręką za oddalającym się samochodem. Z peronu rusza pociąg. Jakaś cząstka ciebie odjeżdża wraz z nim. Odwracasz się i idziesz do domu. Otacza cię nieokreślona pustka. Coś się skończyło…” („Biblioteka Kaznodziejska 3/2008).

„Któż z nas tego nie zna? Sytuacje i chwile w życiu, w których czujemy głębokie zadowolenie, szczęście albo satysfakcję. W tych momentach może pojawić się w nas pragnienie, aby zachować na dłużej te ulotne doświadczenia. Postawić namioty i uchronić od zniszczeń” („Biblioteka Kaznodziejska 2/2007).
 

Newsletter

Zapisz się i otrzymuj zawsze bieżące homilie.